poniedziałek, 7 stycznia 2013

11.55

O ósmej rano wypiłem kawę i studiując mapę okolic Gołdapi wiedziałem w którą stronę się udam. Znajomy z Suwałk opowiadał mi o jakiś ciekawych ruinach w miejscowości Mieruszniki. Opuściłem gościnne progi gołdapskiego hotelu >>Janczes<< i ruszyłem w drogę. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów w Kowalach Oleckich skierowałem się drogą wojewódzką w stronę Suwałk. Była końcówka jesieni i aura zza szyb samochodu wydawała się ponura i mało przyjemna. Uświadomiłem sobie, że moim ostatnim podróżom po Mazurach zwykle towarzyszył deszcz. Czasami wydaje mi się, że właśnie taka aura potęguję tajemniczość Mazur.
Jestem już w Mierusznikach.
Wyjechałem zza zakrętu i zobaczyłem na lekkim wzniesieniu pokaźne ruiny. Zdecydowanie były to ruiny kościoła ewangelickiego. Skręciłem w drogę w prawo w stronę wsi i zaparkowałem przy pierwszych zabudowaniach. Wysiadając z samochodu przywitał mnie ujadający kundel i w oddali ryk krów. Przypomniałem sobie Andrzeja Stasiuka w książce "Jadąc do Babadag" który napisał: "Tak, moja Europa jest pełna zwierząt".


Widok ruin od strony wsi

Patrzyłem na wieś która zupełnie nie przypominała tej z przed prawie siedemdziesięciu lat. Zwycięski pochód Armii Czerwonej w 1945 r. i późniejsza polityka PRL spowodowała prawie całkowitą degradację tych terenów. Przedwojenne Mierunsken (Merunen) to prężnie rozwijająca się miejscowość która, swój rozwój zawdzięczała korzystnemu położeniu tuż przy granicy oraz oddanej do użytku w 1911 roku linii kolei wąskotorowej, łączącej Mieruniszki z Oleckiem.

Przedwojenne Mierunsken

Dzisiaj linia już nie istnieje. Jadąc od strony Kowal Oleckich gdzie niegdzie można zobaczyć pozostałości w postaci nasypu, mostków.


Jedna z przepraw byłej linii wąskotorówki
Zaczęło mżyć. Było chłodno. Dłonią przecierałem szkło obiektywu. Moje zdjęcia są amatorskie. Nie mniej jednak zawsze chcę jak najlepiej ująć to co mnie interesuje. Przebiegłem drogę i zacząłem wdrapywać się po lekkim wzniesieniu. Liście były mokre i śliskie. Nie ułatwiały podejścia.
Stanąłem przed wejściem. Ruiny z rosnącymi w środku drzewami robią ponure wrażenie. I cisza którą zakłócał padający deszcz.



Po zejściu ze wzniesienia spojrzałem na wieże zegarową. Wskazówki zatrzymały się na godzinie 11.55. Czyżby ten wyznaczony, zatrzymany czas oznaczał koniec „innego” świata w Mierusznikach?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz